sex i samotność
Dysonans między moralnością osobistą, a popędem seksualnym
To blog o tęsknocie do bliskości. Możesz tu pisać co chcesz. Możesz pisać wierszem, prozą, grozą... Każdy dzień samotnośći jest i ciężki i lekki zarazem. Są dni, kiedy wstajesz i cieszysz się życiem i dni kiedy totalnie nie wiesz co robisz i czujesz, że masz dosyć.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
Dysonans między moralnością osobistą, a popędem seksualnym
Samotność
Samotność to stan emocjonalny, kiedy nie jesteś w stanie iść do ludzi. Boisz się zranienia i izolujesz się. Możesz cieszyć się dniem, dziećmi, tym co ciebie otacza, ale czujesz się samotny. Twoja dusza nie chce już kontaktu, nie ma sił dzwonić i pytać co u innych, umawiać się na spotkania i udawać, że wszystko gra. Nic nie gra... Masz ochotę tańczyć ale czujesz, że to bez sensu. Masz ochotę bawić się ale i tak wybierasz wygodne łóżko i poczucie bezsensu..
Nie pracuję, bo mam małe dzieci i jestem sama. Mąż zmarł i przepraszam ale poczułam ulgę. Był dla innych do rany przyłóż, a w domu... Czułam się jakbym uciekła, od kogoś kto wiecznie znęcał się nade mną psychicznie. Nie chcę się w to zagłębiać. Jednak z każdym poznanym człowiekiem część mnie umiera. Czuję się jak dziecko we mgle. Każdy ocenia mnie przez pryzmat własnych ciężkich doświadczeń. Nie brakowało mi ich w życiu- tych ciężkich doświadczeń, ale każdego poznanego człowieka staram się poznawać na nowo. Nie oceniać, widzieć w nim dobro, widzieć zagubione dziecko...Jednak widzę,że większość tych poranionych, pełnych drzazg ludzi kroczy z kolcami i wbija je w innych. Największy koszmar to doszukiwanie się, tego co nas spotkało w przeszłości, w osobach które poznajemy. Nie zostawiamy tego za sobą, a jedynie przekładamy na innych. Najgorsze, że jak ktoś zafiksuje się w swoim świecie, wcale nie chce z niego zrezygnować. Wszelkie próby rozmowy, spełzają na niczym. Zazdrośnik zostanie zazdrośnikiem, pijak pijakiem, hazardzista hazardzistą. Nieliczni się zmieniają. Nielicznym się chce. A mi już odechciewa się ratować świat, wierzyć że życie może być inne.
Więc wstaję bo muszę. Wstaję bo trzeba ogarnąć dzieci, pouczyć je, zrobić obiad i iść na zakupy. Jeśli tytlko mogę wysyłam na zakupy nastolatki. I tak nigdy nie chcą tego jeść co im przygotuję. Przynajmniej jak sami kupią to coś zjedzą. A dodatkowo kupią coś z mojej listy, żebym mogła dać coś "normalnego" maluchom. Nie chce mi się malować, udawać, że wszystko gra. Nic nie gra. Mam ochotę napisać dużą pieprzoną kartkę, na której będę bluzgać, aż mi odpuszczą nerwy. Dochodzę do wniosku, że człowiek w tym świecie od początku do końca jest sam. Stwarzamy portale społecznościowe, randkowe, tematyczne, żywieniowe itp. Stwarzamy namiastkę normalnego życia. Zycia bez kontaktu z rzeczywistością, z dotykiem , zapachem słuchem...
Iluzja świata wirtualnego, myślisz, że przekazy na fb coś dają, że kołcze, wróżki i inni szarlatani pomogą spalić twój tłuszcz, wymodelować twarz i pokazać ci jak żyć. Totalna bzdura. Jeden biega, inny jeździ na rowerze, zastanawiam się po co ? Zapełniają swój pusty czas czymś co daje im ucieczkę od życia, od codzienności... Ono i tak nas dopadnie. Czasami to takie śmieszne. Wrzucamy zdjęcia z wycieczki, jedzenia, chodzenia i takie tam. Zastanawiam się po co ? Czy to też z samotności? Czy może z chęci zaistnienia, pokazania, że to co robimy ma jakiś sens. I żeby nie było, nie jestem wyjątkiem, też wrzucałam na fb zdjęcia , cytaty, i inne bzdury. Po pewnym czasie zerknęłam i zobaczyłam chaos...Chodziłam na ćwiczenia, skakałam, biegałam, ciężko wylewałam pot. I przyszedł moment, że ktoś popatrzył z boku i stwierdził, osz kur... wyglądacie jak banda wariatów... Pomyślałam,że w pewnym sensie ma rację... Patrząc z boku, 20 osób podskakiwało i machało kończynami w takt prężnej muzyki naśladując trenera. Zachciało mi się śmiać. Faktycznie, kiedyś człowiek musiał łazić kilometrami po puszczy, budować sobie schronienie, złapać coś do jedzenia, wykopać korzonki i miał sens tego jak żyje. A teraz? Skacze jak wariat bo najadł się za dużo i trwając bez ruchu przed komputerem ( jeśli ma pracę biurową, a w większości tych skaczących ma) spasł się jak świnka. Absurdem wręcz wydaje się zestawienie tej sytuacji z głodującymi dziećmi w Afryce. Poczucie tego, że robie w życiu bezsensowne rzeczy narasta jak kula śniegu tocząca się po zaśnieżonym zboczu.
Czy nasze życie musi być takie bez sensu?
Układam w głowie rzeczy które mają sens i któe może pomogłyby odzyskać mi ten sens istnienia .
Wnioski:
Bezinteresowność, pomaganie innym, życzliwość i zachowanie w tym wszystkim własnego ja. Nie każdy będzie nas kochał bo pomagamy. Nie każdy bowiem chce tej pomocy. Nie każdy rozumie bezinteresowność. Kiedy byłam bezinteresowna, zaskakiwało mnie jak bardzo ludzie są zdezorientowani, doszukiwali się fałszu jakichś ukrytych intencji, manipulacji i nie wiem czego jeszcze. Było to bardzo ciężkie doświadczenie. Pomyślałam, że nie warto ale i tak chce jeszcze taka być. Jednak doświadczyłam odrzucenia... Dlaczego ? Bo ludzie, mocno skrzywdzeni, mający doświadczenie z ciągłym kłamstwem i oszustwem, z życiem na granicy prawa, granicy nałogów - nie rozumieją. Wydaje im się ,że wcześniej czy później i tak zostaną oszukani. Wolą odejść, żyć w świecie który już znają, niż poznać coś nowego. Jest jednak grupa ludzi, której już wszystko jedno. Ich świat jest samotny i pełen rozterek. To ludzie umierający. Umieramy w samotności, nawet jeśli mamy bliskich to i tak odchodzimy sami. Ich aura może współgrać aktualnie z tym co czuję, z tym jak powinniśmy żyć. Owszem, realizuj się jako sportowiec, miej adrenalinę jako negocjator, ucz się całe życie. To twoje prawo, dzięki temu się rozwijasz. Sama nadal się uczę, każdy dzień mnie czegoś uczy, I ta samotność też mnie uczy. Tylko brakuje mi czasem kreatywnej rozmowy, kogoś bliskiego z kim można wypić kawę o poranku, kogoś kto tak jak ja widzi świat. Nie jako świat pełen wyzwań, realizowania samego siebie, ale świat w którym jesteśmy dla kogoś, jesteśmy potrzebni sobie na wzajem. Gdzie spotkanie przy ognisku i granie na gitarze, kończy się o brzasku. I jest dla ludzi , nie tylko po to żeby schlać się i zostawić puste puszki ( chociaż nic nie mam do alkoholu) , ale przede wszystkim po to, żeby nauczyć się wspólnie żyć. Wspólnie działać, integrować się i czuć obecność danej chwili. To że poświęcamy czas ludziom , swoje doświadczenie, przemyślenia jest warte więcej niż bieganie za sukcesem, fałszywą przyjaźnią czy miłością. Mam wrażenie, że nie doceniamy chwili. denerwujemy się błahostkami i tracimy życie. nie przyjmujemy życia takim jakie jest a jedynie wymuszamy na nim i na sobie dostosowanie się do wymogów innych ludzi.
W bezinteresowności o której piszę,chodzi o racjonalność. Nie możemy dawać wszystkim wszystkiego. Możemy dawać tylko tym, którzy przyjmują tą pomoc z wdzięcznością, radością i docenią ją. Szacunek do samych siebie też musimy mieć. Nie można komuś pomagać, jeśli on tej pomocy nie chce, czuje się zagrożony i nie wie co się dzieje, co z nią zrobić. Do tego, aby brać, też trzeba dorosnąć. Taki ktoś, będzie potrafił też oddać. Nie koniecznie mi, czy tobie, ale będzie potrafił być bezinteresowny dla kogoś, kto tego będzie potrzebował. takiej formy powinniśmy się trzymać. Widzieć sercem, słuchać duszą i być otwartym. Jednak na razie muszę odpocząć. Czuję pustkę, osamotnienie w swoim myśleniu. Idea sama w sobie sprawia,że się cieszę, że czuję radość życia, jednak popełniając nieświadome błędy , pchając się na siłę nie tam gdzie trzeba, sama siebie poraniłam, ostro skaleczyłam i muszę wylizać rany. W samotności , w wieży własnego umysłu, w swojej samotni. Na razie jestem tym pustelnikiem otoczonym dziećmi, który musi odnaleźć na nowo siły. Wiem, że je mam, wiem, że potrafię docenić wszystko co mam, jednak ... Na razie muszę wylizać rany , zmienić swoje nastawienie, przestać pchać się byle gdzie i działać na oślep.
Co myślicie? czy jest to bez sensu?
Czy żyje jakimiś mrzonkami, czy jednak ma to jakiś sens ?
Czasami myślę, że jestem zbyt oderwana o rzeczywistości, zbyt oczytana pierdołami , mrzonkami, otulona własnym fantastycznym światem. Potrzebuję obiektywizmu, kotwicy i ludzi, którzy twardo stąpają po ziemi.